Birthday cake again

Last year I got cake in shape of Jameson cake. This year, I was surprised by cake being an idea of my dream-car Mitsubishi EVO:

Evo cake

It was fully edible (including 100% chocolate tires, and spoiler), and very good.

To the potential nay-sayers: I know it's not really shape of Evo. But it had “three diamonds" on both front and back, clearly visible “Evo" signs, so it definitely counts 🙂

Ford? Ford! – polish only

Jakiś czas temu pisałem, że przyjdzie mi zmienić markę, bo moje ukochane Mitsubishi nie sprzedaje w Polsce nic co by mi odpowiadało.

Od tamtej pory trochę się pozmieniało, ale nadal Miśki nie mają nic fajnego, w klasie powyżej lancera. A i nawet Colta kabrio już nie ma.

Tak więc, z pewną przykrością musiałem wybrać coś innego. Padło znowu na samochód raczej rzadki. Focusa. Oczywiście Focusów jest mnóstwo, ale takich – raczej nie.

Ogólnie – jak chcecie 4 osobowe kabrio z twardym dachem – wybór jest praktycznie żaden. Jest jeszcze Volvo C70, ale strasznie drogie.

Kupiłem, dałem żonie jako prezent (i tak będziemy jeździć wspólnie kilka miesięcy) i jesteśmy bardzo zadowoleni – więc i polecić innym mogę.

Natomiast jedna rzecz – kupno tego Forda pokazało olbrzymią przepaść między tym co oferuje w Assisstance Mitsubishi, a co oferuje konkurencja. Przynajmniej Ford.

Ponieważ w związku z tym Fordem za granicę nie pojedziemy, przyjdzie kupić kolejnego miśka 🙂 Pewnie Lancera bo nic innego w tej chwili nie podpada pod moją definicję “fajnego jeździdełka".

No i jako ostatnie słowo – kabriolety są zajebiste. A ten Focusik, poza kwestiami umowowymi (assistance, krótka gwarancja) jest absolutnie ekstra.

Obsługa klienta (polish only)

Ostatnio dostałem linka do prostej “info-grafiki" pokazującej jakie są przyczyny utraty klientów.

Najważniejszą jest: obsługa klienta. W/g wspomnianej grafiki, obsługa klienta odpowiada za 68% przypadków gdy tracisz klienta. WOW. To sporo. Zacząłem się nad tym trochę zastanawiać.

W różnych badaniach wychodzi, że jednym z kryteriów wyboru jest cena. Ważnym. Więc może cena odpowiada za utratę klienta? Niespecjalnie. Klienci zwabieni najniższą ceną zostawią cię natychmiast gdy ktoś zaoferuje im cenę o 1 grosz niższą, więc jako tacy non stop migrują. A klient którego tracisz to taki klient którego wcześniej miałeś.

Pomyślałem o tym trochę i przyznałem temu 100% racji. W różnych sytuacjach korzystam z rożnych firm/usług, i zazwyczaj jeśli coś mnie odrzuca to właśnie obsługa klienta (lub jej brak). Jeśli jestem zadowolony z obsługi to jestem gotów na pewne niewygody czy wyższe koszty – tylko i wyłącznie dzięki temu, że “po drugiej stronie" ktoś się uśmiechnął czy powiedział coś fajnego. Czy wyszedł na moment ze swojej roli i pomyślał jak mi faktycznie pomóc.

Trzy przykłady z mojego podwórka, dwa negatywne i jeden pozytywny.

Jak większość znających mnie wie, lubię samochody Mitsubishi. Miałem już 3 (z czego 2 nadal mam), poniekąd “przeze" mnie, znajomy kupił, i ogólnie co jakiś czas im jakiś “PR" robię.

Ostatnio znajoma (no, rodzinno-znajoma) firma, szukała samochodów. Nigdy “miśków" nie używali, ale stwierdzili, że zobaczą. Pojechali do Mitcaru. Pogadali na miejscu. Poprosili o wysłanie oferty na 3 samochody (łącznie około 200k pln). To było jakoś tak w ostatnim tygodniu września.

W poniedziałek pogadałem z nimi, i stwierdzili, że miśka nie kupią, bo nikt im nie odpowiedział. No cóż. Ja wiem, że Mitcar jest niekontaktowy (nie odpisali na zapytanie o Colta, którego kupiłem potem gdzie indziej, ani o Grandisa, ani o przemalowanie samochodu. Tak jakby nie czytali maili.), więc w ich imieniu skontaktowałem się z AutoGT. I tu zobaczyłem obsługę. W ciągu godziny miałem informację co, jak, co muszę powiedzieć, z czego i co mogę wybrać. Do końca dnia (mail przyszedł o 18:02!) dostałem ofertę wariantową, z warunkami cenowymi. Następnego dnia – opcje leasingu.

I życie stało się prostsze. Mitcar nie chciał sprzedać ( chciałbym móc powiedzieć, że pewnie mają tyle klientów, że te dodatkowe 200k im “wisi", ale jakoś nie sądzę by to była prawda), więc sprzedaż zaliczy AutoGT.

Inny przykład na obsługę. Od bardzo dawana lubiłem, ceniłem i polecałem wszystkim dookoła “Supermarket EMMA" w Ursusie. Olbrzymi wybór, miła atmosfera. Robiłem tam non stop zakupy, mimo, że ceny były dużo wyższe (przykład: bułeczka typu mikro-paluch, długości 10-15cm, za 99 groszy, gdzie indziej podobna kosztowała powiedzmy połowę tego).

Potem kilka razy zdarzyło się im sprzedać nieświeżą (mocno nieświeżą) rybę i wędliny. I tak się skończyło. Przerzuciłem się na Piotra i Pawła i/lub Almę. Ale niesmak pozostał.

Zastanawiałem się: skąd się to bierze. Czemu firma “x" olewa klienta – np. nie odpowiadając na maile i nie wysyłając swoich, 2 miesiące po wzięci zaliczki za coś co miało być zrobione z 6 tygodni? I znalazłem odpowiedź. Prostą. To nasza wina. Nasza – konsumentów. Kupujących, korzystających z usług. Godzimy się na to “no bo w końcu to dostanę", albo “no to kupię inny samochód" czy “zadzwonię i się dopytam czemu nie ma".

Tak nie może być. Oczywiście liczenie na jakieś federacje klientów czy tego podobne bzdury nie zadziała. Ale – skoro mamy praktycznie wszyscy dostęp do sieci – to może zacznijmy pisać o takich sytuacjach na blogach/blipie, itd.

Bo nawet jeśli akurat Twojego “nikt" nie czyta, to zawsze czyta go Google. I następnym razem jak ktoś wpisze w google'a hasło będącą nazwą firmy, niech ma szanse się dowiedzieć, że firma: “nie odpowiada na maile, nie podaje działającego telefonu, nie wysyła zamówionych ofert, zatrudnia ludzi którzy starają się kantować klientów" i tym podobne.

Każdy głos z osobna nie znaczy wiele. Ale może za jakiś czas, łączna suma tych postów spowoduje zmiany. Może nasze dzieci nie będą musiały kombinować by dostać wycenę samochodu, czy pójdą do sklepu bez obaw o to, że sprzedawca wciśnie im nieświeżą rybę.

Ostatnie ale – pisząc – podawajcie nazwy firm. Spotkałem się z sytuacjami, że ktoś opisując tragiczną obsługę nie podawał nazwy firmy by “nie robić im reklamy". To bardzo złe. Bez nazwania ich po imieniu, o tym kogo problem dotyczy będzie wiedziało bardzo małe grono osób. A zależy nam o tym by dowiedziało się jak najwięcej – jeśli dane firma odczuje “w portfelu", że coś jest źle, to może zmieni odpowiednich ludzi i przestanie być złym przykładem.

Oczywiście pozytywne przykłady też powinny być opisywane – choćby po to by w Google'u mieć “przegląd sytuacji", a nie same negatywy.

Koniec romansu ( polish only )

Parę lat temu, gdy kupowałem swój pierwszy samochód, poszukałem i znalazłem Mitsubishi Space Star. Fajne autko, niedrogie, wygodne.

Kupiłem. I byłem zadowolony. Potem Space Star poszedł do ludzi a ja kupiłem Lancera Kombi. Potem dokupiłem sobie zabawkę – Colta CZC.

I byłem cały czas zadowolony. Mitsubishi jeździły dobrze, miały genialny Assisstance, a drobne problemy w rodzaju ludzi w serwisie którzy koniecznie chcą bym kombinował i wymianę blachy załatwiał “pokątnie, bez faktury" traktowałem jako folklor.

Polecałem znajomym Mitsubishi, i ogólnie byłem fanem.

Natomiast ostatnio stosunki się pogorszyły. Nie z samochodami – nadal są fajne. Z firmą (czy raczej firmami).

Zaczęło się od drobiazgów. Ot, strona autogt.pl nie działa pod Linuksem. Bo nie. Napisałem, powiedzieli, że się zajmą. Skontaktował się ze mną jakiś ichniejszy webmaster, powiedziałem w czym rzecz, i kontakt się urwał. Samochodu u nich nie wybiorę bo nie jestem w stanie się przeklikać przez pierwszą stronę. No cóż – pechowców nam nie trzeba.

Ja kupowałem Colta to chciałem kupić w Mitcarze. Napisałem do nich maila z pytaniem czy mi go sprzedadzą, czy jest itd, po czym nastąpiła cisza. Brak odzewu. Kupiłem więc właśnie wtedy w AutoGT, a jak o sprawie dowiedział się kierownik salonu Mitcaru to obiecał sprawą się zająć – w końcu przeszła mu transakcja koło nosa.

Teraz, ponieważ niedługo znowu pora wymienić samochód, a AutoGT nadal nie chce bym u nich kupował, skierowałem sie do Mitcaru. Przyszedłem jak mieli “drzwi otwarte", sprzedawcy byli zajęci, więc zostawiłem recepcjonistce numer telefonu, powiedziała że jeszcze dziś oddzwonią. To było jakieś 2 tygodnie temu. Telefonu brak.

Do tego dochodzi kwestia wyboru – i tu już wjeżdżam na MMC Car Poland. Kiedyś w Mitsubishi można było wybierać. Były samochody małe (Colt), były średnie (Carisma) i były duże (Pajero). Plus jakieś między nimi – jak Space Star.

Teraz? Colt? Żal gadać. Z fajnego małego hatchbaka zrobili pokrakę która wygląda tragicznie. CZC kupiłem tylko dlatego, że chciałem mieć zabawkę-kabrio, a to było akurat najtańsze.

Poza Coltem mam Lancera. Powyżej? Ohydny Outlander. I krowiaste Pajero. Nie ma już Grandisa, nie ma Space Stara. Nie ma nadal samochodów typu Galant czy Eclipse.

Napisałem do MMC. I dostałem odpowiedź, że:

1. Galanta już nie produkują
2. Eclipse jest tylko na rynek amerykański
3. Mogę sobie sprowadzić, ale gwarancja wtedy nie obowiązuje.

Stwierdzenie #1 jest oczywistą nieprawdą (w następnym mailu konsultant się przyznał do pomyłki). Co do Eclipse'a – pewnie prawda, bo nie widzę go ani w .de ani .uk – ale czemu?!

W dużym skrócie – wygląda na to, że czas mojego użytkowania Miśków się kończy. Smutno trochę. Chciałbym móc kupić Grandisa czy Galanta – Grandis bo spory i pakowny, a Galant mi się podoba, ale jak widać nie jestem wystarczająco “trendy" skoro nie chcę jeździć brzydkim SUVem ani olbrzymią terenówką.

Finalnie – czemu o tym piszę? Ot, taki wentyl. Jako 8 letni użytkownik Miśków głupio mi się czuć zniechęcanym do dalszych zakupów. No ale chyba przyjdzie pora na Mazdę. CX7 jest całkiem fajna…

Post scriptum – oczywiście to nie wpływa na kupienie EVO – od daaaaawno chciałem mieć i będę miał, ale to taki samochód jak Colt CZC – zabawka. Fajna, miła, można się pobawić, ale to nie jest samochód którym będę jechał gdzieś dalej czy “do pracy".