wiadomość dnia

myślałem, że będzie smutny piątek. a tu proszę. od samego rana dostałem informację, że arnold buzdygan (a może powinienem pisać arnold b. ?) został postawiony przed sądem za wypranie 1.5 miliona złotych.

jeśli ktoś z was go nie kojarzy, to arnold jest osobliwością na skalę wszechświata. odgrażał się, że pozwie do sądu wszystkich administratorów serwerów news na świecie za bezpodstawne archiwizowanie jego wypowiedzi na newsach. a potem gdy ktoś wydobył informację, że naprawdę nazywa się arnold buzdygan (wcześniej podpisywał się arek b pisząc z adresu typu biuro@elita.pl 🙂 – więc ludzi którzy to powtarzali straszłył sądem za “przetwarzanie danych osobowych".
doczekał się “sławy" chyba w najgorszym rodzaju.

była (obecnie nie ma, nie wiem czemu) strona o nim i tym co robił prowadzona przez raf256.

na google groups można znaleźć sporo informacji o rzeczonym panu.

ja osobiście mam do niego żal, nie dlatego, że chciał mnie pozwać do sądu (byłem adminem małego serwera news), tylko dlatego, że wykopał z sieci mój telefon (pewnie z publicznie dostępnego cv) i zadzwonił jakoś koło 22 budząc dzieciaki.

trochę psuje mi humor, że trafił do sądu nie dlatego, że obrażał i straszył innych, a dlatego, że prał kasę, ale i tak czuję się szczęśliwszy.

podpis wart prawie 3 miliardy dolarów

arnold szwarzenegger (gubernator kaliforni) podpisał wczoraj ustawy dzięki którym california przeznaczy prawie 3 miliardy dolarów na wspieranie pozysykiwania energii ze światła słonecznego.

dzięki tym pieniądzom do 2018 roku, w kaliforni zostanie zainstalowane ponad milion dachowych ogniw słonecznych, generując łacznie 3 gigawaty energii. dzięki temu jednemu podpisowi kalifornia stanie się trzecią potęgą na świecie jeśli chodzi o ilość energii pozyskiwanej z światła (po japonii i niemczech).

straszna zazdrość mnie bierze jak pomyślę o kaliforni. klimat, biznes, a teraz jeszcze ekologiczne pozyskiwanie takiej ilości energii.

jest to o tyle istotne, że oni mieli ostatnio problemy z energią – klimatyzowanie wszystkich domów i biur pochłaniało więcej energii niż mieli dostępne. ale ten problem jak rozumiem został (a dokładniej zostanie, bo to nie z dnia na dzień przecież) rozwiązany.

pakiet ustaw które arnold podpisał daje możliwość posiadaczom paneli do sprzedawania nadmiarów energii. i wprowadza obowiązek (od 2011 roku) oferowania nabywcom domów pokrycia dachu panelami.

co istotne – dzięki tak dużemu zastrzykowi gotówki w ten biznes, można się spodziewać spadających kosztów, dzięki czemu nawet mieszkańcy innych, niż kalifornia, miejsc będą mieli szansę na tańszą energię.

zabezpieczanie dysku w windows vista – świetna wydajność

w windowsy od jakiegoś czasu wbudowane jest zabezpieczanie dysków (szyfrowanie).

w najnowszych windowsach oczywiście też.

możliwe są 2 metody szyfrowania – z użyciem “trusted platform module" – procesora który docelowo ma być na każdej płycie głównej, ale obecnie jeszcze nie jest, albo z użyciem hasła zapisanego na pendrive'ie usb.

ludzie z apc magazine przeprowadzili test. wzięli wolnego peceta (pentium 4 2ghz, 512 mega ram, dysk ata 5400 rpm, 20 giga). i zobaczyli wyniki benchmarków.

(tu disclaimer: dysk 5400, dlatego, że uznali, że główną grupą docelową będą użytkownicy laptopów. co ma sens).

bez szyfrowania dysk wykazał się prędkością do 33 mb/s, i średnim czasem dostępu na poziomie 10ms.

po zaszyfrowaniu 6.3 gigabajtowej partycji (40 minut) powtórzono test. wynik: 29mb/s i średni czas dostępu 5ms (nie wiem czemu niższy niż przy braku szyfrowania).

co istotne – te testy przeprowadzili na becie visty, więc jest szansa, że przed wypuszczeniem finalnego systemu wydajność jeszcze się poprawi.

a nawet jeśli nie – spadek wydajności o 12% jest przy typowych zastosowaniach praktycznie niezauważalny. zwłaszcza, że szyfrować dyski będą chcieli raczej ludzie pracujący niż grający.

vista wygląda coraz lepiej.

telewizor dający prawdziwy obraz 3d

philips zademonstrował ostatnio prototyp nowego typu telewizorów.

telewizor ten daje obraz trójwymiarowy. co ciekawe – nie wymaga żadnych okularów, czy nawet (jak podobna konstrukcja sharpa) siedzenia nieruchomo w jednym miejscu!

można się ruszać, przemieszczać, a obraz pozostaje 3d.

telewizor działa na zasadzie generowania różnych obrazów dla różnych oczu (prawe/lewe). przed matrycą lcd są umieszczone odpowiednie soczewki które generują łącznie 9 różnych “widoków".

podobno software który to obsługuje potrafi w czasie rzeczywistym przerobić film 2d na 3d (testowane na władcy pierścienic), ale w takiej sytuacji podobno niektóre kontury są nieostre.

interesujące jest to, że telewizory będzie można kupić. choć philips na razie “celuje" w odbiorców którzy będą tworzyli trójwymiarowe reklamy mające przyciągnąć widzów.

może jednak za rok/dwa będzie można kupić taki telewizor do domu (nie wygrywając wcześniej w totka) i puścić sobie na tym hbo-3d? mniam.

gadged dla bardzo duzych dzieci?

firma wicked lasers sprzedaje “wskaźniki laserowe". tyle, że takie trochę mocniejsze. począwszy od takich których promień jest widoczny w powietrzu bez mgły/dymu i wypalające dziury w plastikowych, czarnych torbach na śmieci, poprzed takie które mogą “pęknąć" ciemne balony i stopić ciemny plastik, po takie którymi można odpalić zapałki czy wręcz takie które zapalają papierosy!

ichniejsze lasery dają smugę widoczną przez 100 mil!.

koszt jest niestety wysoki – do $3500 dolarów, ale przecież czego się nie robi by mieć najlepszy gadget w mieście?

ciemna materia

możliwe, że zetknęliście się z terminem ciemna materia. nie będę wchodził w szczegóły głównie dlatego, że moja wiedza o tym jest praktycznie pomijalna.

istotne jest to, że rzeczona ciemna materia była do tej pory całkowicie “wirtualna". nie było pewne czy w ogóle istnieje. były przesłanki, ale ciemna materia była jedynie jednym z wielu wytłumaczeń pewnych zjawisk we wszechświecie.

okazuje się, że istnienie ciemnej materii zostało ostatnio (bardzo ostatnio, tydzień czy coś koło tego) dowiedzione.

informacje “po ludzku" (aczkolwiek w języku angielskim) można znaleźć tutaj, natomiast dla chętnych (i mających sporą wiedzę) jest dostępny oficjalny tekst (nie wiem jak przetłumaczyć “paper" z angielskiego w tym kontekście) napisany przez ludzi którzy wykazali się wiedzą i pracą potrzebną by tę ciemną materię pokazać (dla pewnych “wartości" słowa “pokazać").

eksperymenty kuchenne

przedwczoraj przypadkowo zobaczyłem w telewizji program kulinarny. nie wiem jaki miał tytuł czy kto prowadził – telewizor włączyłem w trakcie, i wyłączyłem przed końcem.

co istotne – kobieta którą tam pokazywali robiła małże w interesującym rosołku. o ile małży nie zrobię, o tyle wymyśliłem, że na bazie tego “rosołku" zrobię zupę rybną.

uprzedzając fakty – wyszła *rewelacyjnie*. kilka rzeczy muszę poprawić, ale żarcie wyszło tip-top.

co będzie potrzebne?

  • 2 papryczki ostre
  • kawałek świeżego imbiru
  • czosnek
  • cebula
  • bazylia (listki)
  • majeranek (użyłem normalnie takiego sypanego, suszonego).
  • jakaś ryba. ja użyłem dwóch sporych dzwonek łososia. surowych. waga łączna około 0.5 kg.
  • opcjonalnie olej rybny (zdjęcie niżej)
  • sól, pieprz, ewentualnie “warzywko" czy inna taka gotowa przyprawa mieszana.

disclaimer: zdjęcia jakie są takie są. jestem leniwy i nie chciało mi się kadrować i poprawiać. jak będę miał nadmiar czasu (hehe) to poprawię.

zaczynamy od postawienia na gazie (małym na razie, tak aby się powoli podgrzewało) wody:

DSCN7057.JPG

i dosypaniu do niej soli:

DSCN7058.JPG

potem zabieramy się za szatkowanie składników.

imbir. oryginalnie wygląda tak:

DSCN7054.JPG

po obraniu ze “skórki" i odcięciu nadmiarowych “wypustek", zostaje tyle (obok wykałaczka, dla pokazania skali):

DSCN7055.JPG

to szatkujemy na kawałeczki:

DSCN7056.JPG

i wsadzamy do miseczki (nie do wody!)

teraz papryczki:

DSCN7059.JPG

teraz, trzeba wyciąc ze środka nasionka. kroimi więc na pół (wzdłóż) i wyciągamy nasionka:

DSCN7060.JPG

a to ciachamy na kawałeczki:

DSCN7061.JPG

i do miseczki (tej gdzie leży imbir).

ciachamy cebulkę. w moim przypadku 2, raczej mało-średnie:

DSCN7065.JPG

ciachamy na nie za duże kawałki:

DSCN7066.JPG
i znowu do miseczki.

na koniec czosnek:

DSCN7063.JPG

wycinamy z niego 3 ząbki (lub więcej jeśli wasze ząbki czosnku będą mniejsze):
DSCN7062.JPG

czosnek nie w kostkę, ale w plasterki. cieniutkie:

DSCN7064.JPG

teraz całość (imbir, papryczki, cebulki i czosnek) do wody. idea jest taka, że w tym momencie woda powinna być już bardzo gorąca. wręcz wrząca.

po wruceniu całośc wygląda tak:

DSCN7067.JPG

teraz dorzucamy majeranek:

DSCN7068.JPG

tak na oko jedną łyżeczkę:

DSCN7069.JPG

do tego drobno posiekane liście bazylii:

DSCN7070.JPG

i zostawiamy by się dobrze wszystko wygotowało.

ten etap trwa około 30 minut.

w tym czasie bierzemy 2 dzwonka łososia

DSCN7071.JPG

i kroimy. kroimy tak, aby wykroić jak najwiecej mięsa bez ości i skóry. to mięsko kroimy na kawałki. ja pokroiłem na takie:

DSCN7073.JPG

ale są trochę za duże. spokojnie mogą być mniejsze.

resztę mięsa, wraz z oścmi, skórą itd zostawiamy na desce do krojenia:

DSCN7072.JPG

i czekamy aż minie okres wygotowywania warzyw.

jak uznamy, że “już" (ja poznałem po tym, że wyłowiony płatek czosnku rozpłynął mi się w ustach przy dotknięciu językiem), wrzucamy do garnka te wszystkie “resztki rybne" – ze skórą, ośćmi itd.

DSCN7074.JPG

teraz – jeśli chcemy uzyskać intensywniejszy smak (ja chciałem i nie żałuję) dodajemy sos rybny. sos rybny wygląda tak:

DSCN7075.JPG DSCN7077.JPGDSCN7076.JPG

sosu dodajemy mniej więcej jedną łyżkę stołową:

DSCN7078.JPG

i całość znowu zostawiamy. w moim przypadku było to około 30 minut. ideałem jest rozgotowanie ryby w całości, ale to się pewnie nie uda. więc gotujemy ile sie da.

w międzyczasie próbujemy czy zupa nie ma smaku zbyt “odjechanego" w jakąś stronę.

moja była nie-słona, więc dodałem łyżkę stołową warzywka:

DSCN7081.JPG

i to był największy popełniony błąd. za dużo. 2/3 tego byłoby zdecydowanie lepiej.

po tych mniej więcej 30 minutach, zupa wygląda mniej więcej tak:

DSCN7083.JPGDSCN7082.JPG

teraz część trudna – manualna 🙂

zupę przelewamy przez drobno-ziarniste sitko do innego garnka. to co zostało w sitku (ości, mięso, skóra, warzywa), przeciskamy przez sitko do zupy:

DSCN7084.JPG

nie wygląda to zbyt apetycznie, ale robi się szybko 🙂

po zakończeniu operacji miałem w garnku coś takiego:

DSCN7086.JPG

co miało już bardzo fajny smak.

teraz – dorzucamy do tego pokrojone i zostawione wczesniej kawałki ryby bez ości.

DSCN7087.JPG

i znowu zostawiamy tym razem na małym ogniu. w międzyczasie mnie się okazało, że trzeba dolać wody. więc dolałem. ogółem poszło około 4 litrów wody.

po jakimś czasie (mniej więcej kolejne 30 minut) całość wygląda mniej więcej tak:

DSCN7088.JPG

i można nakładać:

DSCN7089.JPG

całość wyszła *bardzo* jadalna.

uwagi na koniec:

  1. za dużo warzywka przeszkadza. da się zjeść i to bez problemów. ale mniejsza ilość dałaby lepszy smak
  2. wcale nie jest tak ostre jak by składniki sugerowały
  3. posiadanie blendera umożliwiłoby zrobienie z tego kremu rybnego. ale nie mam 🙁

dodatkowe podziękowania należą się uli za pomoc, oraz mojemu ulubionemu sklepowi – emma supermarket w ursusie pod warszawą (przy skrzyżowaniu spisaka i alej jerozolimskich) – mają wszystko.

jeśli szukacie niestandardowych sosów, dodatków czy np. dobrych wędlin – z czystym sumieniem polecam wizytę. sklep jest nie za duży, ale mają olbrzymi wybór różnych rzeczy (anegdotka: kiedyś szukaliśmy po supermarketach makaronu ryżowego. nigdzie nie było. u nich było z 20 rodzajów!).

smacznego 🙂

podatkami w grubasów?

w najnowszym numerze “new scientist" pojawił się interesujący artykulik.

zaczyna się on od podania dwóch prostych faktów:

  1. w krajach takich jak usa czy australia, już ponad 2/3 ludzi ma nadwagę lub gorzej
  2. na świecie jest więcej osób otyłych niż cierpiących głód!

biorąc pod uwagę skalę problemu (a także jego wagę 😉 trzeba poszukać skuteczniejszych metod walki. nauczanie czy pokazywanie, że to niezdrowe jak widać nie działa.

pojawił się pomysł by, tak jak w przypadku tytoniu czy alkoholu, obciążyć głównych “winowajców" dodatkowymi kosztami. koszty te byłyby dodane do ceny najbardziej grubaso-gennych produktów – słodzonych napojów gazowanych czy hamburgerów. czy też (w przypadku chin) wysokokaloryczny i powszechnie spożywany olej z soi.

muszę przyznać, że pomysł mi się podoba. sam zostałbym nim “dotknięty", ale może faktycznie podniesienie cen tuczących rzeczy jest skuteczne? jak nie będzie mnie stać na kupienie 2l coli codziennie, to jej nie kupię. a jak nie kupię, to nie wypiję.

oczywiście ćwiczenia, czy samo ograniczanie jedzenie jest słuszniejesze, ale nie każdy ma siłę by to zrobić.

naukowe podejście do głupoty

każdy z nas robi czasem coś głupiego. i styka się z tym, że inni robią coś takiego (nie, nie mówię teraz o politykach!).

komentarz “ale kretyn", czy “jak można zrobić coś tak głupiego" pojawia się niestety dosyć często.

w 1987 roku (niestety, trafiłem na to dopiero teraz) profesor carlo cipolla, wykładający ekonomię na uniwersytecie w berkley, napisał pracę o głupocie.

wypisał 5 głównych praw głupoty oraz opisał przykłady i zastosowania tychże praw.

interesująca lektura. polecam przejrzeć choćby w celu podbudowania własnej wartości. jako zachęta, pięć praw przetłumaczonych (przetłumoczonych) przeze mnie na polski:

  1. zawsze i nieuniknienie wszyscy niedoceniają liczby osób głupich w otoczeniu.
  2. prawdopodobieństwo, że dana osoba jest głupia jest całkowicie niezależne od jakichkolwiek innych cech tej osoby.
  3. osoba głupia, jest to osoba która powoduje straty u innej osoby lub grupy ludzi, samemu nie odnosząc żadnej korzyści, lub wręcz także ponosząc stratę
  4. nie-głupi nigdy nie doceniają niszczycielskiego potencjału głupich. w szczególności osoby nie-głupie zawsze zapominają, że jakakolwiek współpraca, kontakt z głupimi, zawsze, niezależnie od okoliczności jest kosztowną pomyłką.
  5. osoba głupia jest najniebezpieczniejszym typem osoby. (wniosek: osoba głupia jest bardziej niebezpieczna niż bandyta).