zabezpieczanie dysku w windows vista – świetna wydajność

w windowsy od jakiegoś czasu wbudowane jest zabezpieczanie dysków (szyfrowanie).

w najnowszych windowsach oczywiście też.

możliwe są 2 metody szyfrowania – z użyciem “trusted platform module" – procesora który docelowo ma być na każdej płycie głównej, ale obecnie jeszcze nie jest, albo z użyciem hasła zapisanego na pendrive'ie usb.

ludzie z apc magazine przeprowadzili test. wzięli wolnego peceta (pentium 4 2ghz, 512 mega ram, dysk ata 5400 rpm, 20 giga). i zobaczyli wyniki benchmarków.

(tu disclaimer: dysk 5400, dlatego, że uznali, że główną grupą docelową będą użytkownicy laptopów. co ma sens).

bez szyfrowania dysk wykazał się prędkością do 33 mb/s, i średnim czasem dostępu na poziomie 10ms.

po zaszyfrowaniu 6.3 gigabajtowej partycji (40 minut) powtórzono test. wynik: 29mb/s i średni czas dostępu 5ms (nie wiem czemu niższy niż przy braku szyfrowania).

co istotne – te testy przeprowadzili na becie visty, więc jest szansa, że przed wypuszczeniem finalnego systemu wydajność jeszcze się poprawi.

a nawet jeśli nie – spadek wydajności o 12% jest przy typowych zastosowaniach praktycznie niezauważalny. zwłaszcza, że szyfrować dyski będą chcieli raczej ludzie pracujący niż grający.

vista wygląda coraz lepiej.

eksperymenty kuchenne

przedwczoraj przypadkowo zobaczyłem w telewizji program kulinarny. nie wiem jaki miał tytuł czy kto prowadził – telewizor włączyłem w trakcie, i wyłączyłem przed końcem.

co istotne – kobieta którą tam pokazywali robiła małże w interesującym rosołku. o ile małży nie zrobię, o tyle wymyśliłem, że na bazie tego “rosołku" zrobię zupę rybną.

uprzedzając fakty – wyszła *rewelacyjnie*. kilka rzeczy muszę poprawić, ale żarcie wyszło tip-top.

co będzie potrzebne?

  • 2 papryczki ostre
  • kawałek świeżego imbiru
  • czosnek
  • cebula
  • bazylia (listki)
  • majeranek (użyłem normalnie takiego sypanego, suszonego).
  • jakaś ryba. ja użyłem dwóch sporych dzwonek łososia. surowych. waga łączna około 0.5 kg.
  • opcjonalnie olej rybny (zdjęcie niżej)
  • sól, pieprz, ewentualnie “warzywko" czy inna taka gotowa przyprawa mieszana.

disclaimer: zdjęcia jakie są takie są. jestem leniwy i nie chciało mi się kadrować i poprawiać. jak będę miał nadmiar czasu (hehe) to poprawię.

zaczynamy od postawienia na gazie (małym na razie, tak aby się powoli podgrzewało) wody:

DSCN7057.JPG

i dosypaniu do niej soli:

DSCN7058.JPG

potem zabieramy się za szatkowanie składników.

imbir. oryginalnie wygląda tak:

DSCN7054.JPG

po obraniu ze “skórki" i odcięciu nadmiarowych “wypustek", zostaje tyle (obok wykałaczka, dla pokazania skali):

DSCN7055.JPG

to szatkujemy na kawałeczki:

DSCN7056.JPG

i wsadzamy do miseczki (nie do wody!)

teraz papryczki:

DSCN7059.JPG

teraz, trzeba wyciąc ze środka nasionka. kroimi więc na pół (wzdłóż) i wyciągamy nasionka:

DSCN7060.JPG

a to ciachamy na kawałeczki:

DSCN7061.JPG

i do miseczki (tej gdzie leży imbir).

ciachamy cebulkę. w moim przypadku 2, raczej mało-średnie:

DSCN7065.JPG

ciachamy na nie za duże kawałki:

DSCN7066.JPG
i znowu do miseczki.

na koniec czosnek:

DSCN7063.JPG

wycinamy z niego 3 ząbki (lub więcej jeśli wasze ząbki czosnku będą mniejsze):
DSCN7062.JPG

czosnek nie w kostkę, ale w plasterki. cieniutkie:

DSCN7064.JPG

teraz całość (imbir, papryczki, cebulki i czosnek) do wody. idea jest taka, że w tym momencie woda powinna być już bardzo gorąca. wręcz wrząca.

po wruceniu całośc wygląda tak:

DSCN7067.JPG

teraz dorzucamy majeranek:

DSCN7068.JPG

tak na oko jedną łyżeczkę:

DSCN7069.JPG

do tego drobno posiekane liście bazylii:

DSCN7070.JPG

i zostawiamy by się dobrze wszystko wygotowało.

ten etap trwa około 30 minut.

w tym czasie bierzemy 2 dzwonka łososia

DSCN7071.JPG

i kroimy. kroimy tak, aby wykroić jak najwiecej mięsa bez ości i skóry. to mięsko kroimy na kawałki. ja pokroiłem na takie:

DSCN7073.JPG

ale są trochę za duże. spokojnie mogą być mniejsze.

resztę mięsa, wraz z oścmi, skórą itd zostawiamy na desce do krojenia:

DSCN7072.JPG

i czekamy aż minie okres wygotowywania warzyw.

jak uznamy, że “już" (ja poznałem po tym, że wyłowiony płatek czosnku rozpłynął mi się w ustach przy dotknięciu językiem), wrzucamy do garnka te wszystkie “resztki rybne" – ze skórą, ośćmi itd.

DSCN7074.JPG

teraz – jeśli chcemy uzyskać intensywniejszy smak (ja chciałem i nie żałuję) dodajemy sos rybny. sos rybny wygląda tak:

DSCN7075.JPG DSCN7077.JPGDSCN7076.JPG

sosu dodajemy mniej więcej jedną łyżkę stołową:

DSCN7078.JPG

i całość znowu zostawiamy. w moim przypadku było to około 30 minut. ideałem jest rozgotowanie ryby w całości, ale to się pewnie nie uda. więc gotujemy ile sie da.

w międzyczasie próbujemy czy zupa nie ma smaku zbyt “odjechanego" w jakąś stronę.

moja była nie-słona, więc dodałem łyżkę stołową warzywka:

DSCN7081.JPG

i to był największy popełniony błąd. za dużo. 2/3 tego byłoby zdecydowanie lepiej.

po tych mniej więcej 30 minutach, zupa wygląda mniej więcej tak:

DSCN7083.JPGDSCN7082.JPG

teraz część trudna – manualna 🙂

zupę przelewamy przez drobno-ziarniste sitko do innego garnka. to co zostało w sitku (ości, mięso, skóra, warzywa), przeciskamy przez sitko do zupy:

DSCN7084.JPG

nie wygląda to zbyt apetycznie, ale robi się szybko 🙂

po zakończeniu operacji miałem w garnku coś takiego:

DSCN7086.JPG

co miało już bardzo fajny smak.

teraz – dorzucamy do tego pokrojone i zostawione wczesniej kawałki ryby bez ości.

DSCN7087.JPG

i znowu zostawiamy tym razem na małym ogniu. w międzyczasie mnie się okazało, że trzeba dolać wody. więc dolałem. ogółem poszło około 4 litrów wody.

po jakimś czasie (mniej więcej kolejne 30 minut) całość wygląda mniej więcej tak:

DSCN7088.JPG

i można nakładać:

DSCN7089.JPG

całość wyszła *bardzo* jadalna.

uwagi na koniec:

  1. za dużo warzywka przeszkadza. da się zjeść i to bez problemów. ale mniejsza ilość dałaby lepszy smak
  2. wcale nie jest tak ostre jak by składniki sugerowały
  3. posiadanie blendera umożliwiłoby zrobienie z tego kremu rybnego. ale nie mam 🙁

dodatkowe podziękowania należą się uli za pomoc, oraz mojemu ulubionemu sklepowi – emma supermarket w ursusie pod warszawą (przy skrzyżowaniu spisaka i alej jerozolimskich) – mają wszystko.

jeśli szukacie niestandardowych sosów, dodatków czy np. dobrych wędlin – z czystym sumieniem polecam wizytę. sklep jest nie za duży, ale mają olbrzymi wybór różnych rzeczy (anegdotka: kiedyś szukaliśmy po supermarketach makaronu ryżowego. nigdzie nie było. u nich było z 20 rodzajów!).

smacznego 🙂

chcesz kupić serwer? płacisz dużo za prąd? wybierz suna

nowe suny (t1000 i t2000, na procesorach niagara) jak wiadomo są energooszczędne. mniej prądu, niższe rachunki za prąd.

ale to nie wszystko. jeśli twoja serwerownia jest w regionie obsługiwanym przez firmę pacific gas & electric – dostaniesz od nich rabat! wysokośc rabatu jest ustalana każdorazowo indywidualnie, ale średnio wynosi od $700 do $1000!

oczywiście większość czytających te słowa jest w polsce, a więc poza zasięgiem działania pg&e, ale informacja jako taka jest w/g mnie mocno interesująca. czy u nas też pojawią się takie możliwości? kiedy?

na razie możecie poczytać o tym jak za wielką wodą dają zarobić na energooszczędnych serwerach.

wydawało mi się, że znam się na linuksie…

naprawdę tak było. uważałem, że wiem co i jak i gdzie.

a potem dostałem szybką serię:

  1. w inode'ach są przechowywane 3 czasy. wymień je!
    no to raczej proste – atime, ctime, mtime
  2. kiedy jest modyfikowany mtime?
    no … kiedy się plik zmodyfikuje. jego zawartość znaczy się.
  3. kiedy jest zmodyfikowany atime?
    przy dostępie/odczycie z pliku.
  4. to kiedy dokładnie? przy open() czy dopiero przy read()?
    ekhem. atime to “access time" czyli przy open()
  5. kiedy jest modyfikowany ctime?

i to zasadniczo był koniec.

poczułem się jakbym grał z tmarciem w urban reign i dostał magical combosa za 70% zdrowia.

czemu? a uważacie, że odpowiedziałem dobrze? (celowo nie podałem odpowiedzi na pytanie 5, bo to dłuższa sprawa).

pytanie 1 było proste. i odpowiedziałem prawidłowo.

pytanie numer 2. – źle. nie trzeba modyfikować zawartości. zawartość może pozostać ta sama. wystarczy, że poszedł write() do tego pliku. to nawet jest logiczne – po co kernel miałby porównywać to co było w pliku z tym co jest. ale odpowiedź jest zła.

pytanie number 3 – odpowiedź nieprecyzyjna, więc dostałem kontrę – pytanie 4.

które to pytanie zwaliłem. atime zmienia się przy faktycznym odczycie danych. syscall read().

no ale ctime to była większa porażka.

najpierw uparłem się, że ctime to “creation time". co jest bzdurą. potem sobie na szczęście przypomniałem, że to jednak change time.

no a kiedy jest aktualizowane?

stwierdziłem, że gdy aktualizowany jest inode.

i to jest nieprawda.

takie wyjaśnienie ctime'a znajdziecie wszędzie. włącznie z wikipedią (więc nie tylko ja żyję w niewiedzy, ale to marne pocieszenie).

sprawdzenie tego kiedy dokładnie zmienia się ctime zajęło mi trochę czasu. mnie i rozmówcom z dwóch kanałów ircowych (#perl i #postgresql), plus grep na źródłach kernela itd.

ctime zmienia się wtedy gdy zmienia się mtime *i dodatkowo* wtedy gdy zmieniają się inne niż *time wartości w inodzie.

kilka przykładów dla lepszego zrozumienia:

  • chmod i chown pliku zmieniają inode'a, więc zmienia się ctime
  • zmodyfikowanie pliku (dopisanie linijki) – zmienia mtime i zmienia wielkość pliku, więc zmienia się też ctime
  • zmodyfikowanie pliku (bez zmiany wielkości) – zmienia mtime więc zmienia też ctime.

to co podałem powyżej, może zasugerować, że prawdą jest, że ctime zmienia się przy zmianie danych w inodzie. ale nie.

wystarczy otworzyć plik do odczytu, odczytać coś. atime się zmienia, a ctime nie.

czyli – nie każda modyfikacja inode'a (atime jest w inodzie) modyfikuje ctime!

co zabawne. w kernelu w wersji 2.6.11 (pewnie w starszych też, i w kilku nowszych możliwe, że też), funkcja która aktualizuje mtime ma dodatkowy argument: int ctime_too. który jest potem sprawdzany i ctime jest modyfikowane tylko gdy ctime_too jest ustawione.

ale! w całych źródłach 2.6.11 (które przeszukał infi z #postgresql) wszystkie wywołania tej funkcji (inode_update_time) mają ctime_too ustawiany na 1!.

sprawdziłem źródła do 2.6.17.9 – w nich funkcja ta zmieniła nazwę na file_update_time i “zgubiła" drugi argument.

wnioski na koniec:

  1. kiedy uważasz, że wiesz już sporo na jakiś temat, pojawi się ktoś kto ci udowodni, że nie wiesz podstaw.
  2. teraz ja muszę wymyśleć jakieś pytanie by go (tego od pytań o czasy) zagiąć. jakieś pomysły?

akcje/udziały w ludziach? – reality check

daaaawno temu pisałem o pomyśle shawna hogana nt. kupowania akcji ludzi.

dziś jako pewnego rodzaju kontunuację tamtych pomysłów trafiłem na interesującą aukcję.

koleś (niejaki ron steen) licytuje – z ceną początkową $100.000 – 2% wszystkich swoich zarobków jakie będzie miał.

mówi kim jest, jakie ma wyniki z testów, co robi, dlaczego i jak.

co prawa – jak sam policzył – aby inwestor wyszedł na swoje, musiałby (on, ron) pracować aktywnie przez 40 lat ze średnią pensją $125.000 rocznie.

facet oferuje udział we wszystkim co zarobi lub wygra – jako pracownik lub właściciel firmy – w tym wygrane na loteriach (z tym, że jak zaznaczył, nie gra na loterii, więc szanse są jakby niewielkie.

ma cel – dojść do 30 milionów dolarów. 2% od tego – całkiem niezła kasa.
czy znajdzie chętnych – nie wiadomo, na razie było kilka pytań, ale żadnych ofert. wydaje mi się jednak, że jeśli ktoś mu taką kasę da, to na tym zarobi – facet z takimi pomysłami nie będzie biedował.

sieć w pociągu? standard. szybka siec w pociągu?

mając laptopa i komórkę można bez większego problemu zestawić sobie gprs'owe połączenie z w miarę dowolnego pociągu. pewnie nawet będzie działać (ledwo, bo ledwo, ale będzie).

w stanach (eh, dlaczego mnie tam nie ma) oddali właśnie do eksploatacji testowy kawałek interesującego połączenia.

na linii kolejowej od milbrae do palo alto (podany link pokazuje drogę dla samochodów, ale chodzi mi o ogólne pokazanie odległości) kursuje pociąg jadący z prędkością podróżną 79mph (niecałe 130km/h). i w rzeczony pociągu, na wspomnianej trasie (około 28 kilometrów) użytkownicy mają non stop dostęp do sieci poprzez łącze wimax (jeśli nie kojarzycie – łącze bezprzewodowe o teoretycznej przepustowości do 70mbit).

testy się odbyły, użytkownicy ściągali pliki, oglądali strumieniowane video. wszystko działało fajnie.

co dalej? rzecznik zapowiedział, że w ciągu do dwóch miesięcy można się spodziewać wimaxa na całej trasie z gilroy north do san francisco (coś koło 120 kilometrów).

2 miesiące. 120 kilometrów. 70mbit (rany, nawet wytestowane 2mbit to coś cudownego). i co jeszcze? całość będzie za darmo dla użytkowników tej linii kolejowej – caltrain.

kiedy nam to zrobi pkp?

aha. za newsa dziękuję tmarcowi.

encyklopedia samochodów

jeśli szukacie jakichś informacji na ogóle tematy – wikipedia jest zazwyczaj idealnym źródłem wiedzy.

a co jeśli szukamy informacji szczegółowszych z jakiejś konkretnej dziedziny? no cóż – szukamy źródła skupionego na tym specyficznym zagadnieniu.

aby wspomóc ludzi zafascynowanych motoryzacją, lub po prostu szukających informacji o swoim następnym samochodzie – powstał serwis wikicars.

znaleźć można tam wiele różnych gatunkowo informacji:

  • powody dla których warto kupić hybrydę
  • powody dla których nie należy kupować hybryd
  • omówienia konkretnych modeli samochodów
  • podpowiedzi co zrobić kupując samochód
  • zestawienia “naj-" (veyron jest dopiero 6 na liście najszybszych!)

i dużo innych.

site wystartował w czerwcu 2006 i to widać – ilość informacji, mimo, że spora, nie jest tak duża jak na wikipedii. ale myślę, że wystarczy dać im trochę czasu i będzie to zdecydowanie podstawowe źródło informacji o samochodach.

a co do czasu – wikicars zostało założone przez firmę internet brands – twórców/właścicieli kilku innych site'ów samochodowych (CarsDirect.com, Autos.com, i Autodata Solutions) – tak więc można mieć nadzieję, że kasa na finansowanie pasma i serwerów nie skończy się szybko.

z czego składa się bolid f1?

interesowało was kiedyś jak jest zbudowany bolid f1? pojazd który jest szybszy od praktycznie wszystkiego innego jeżdżącego po ziemi?

paul veroude, duński artysta, przy wspólpracy teamu f1 hondy przygotował interesującą pracę. 3200 części bolidu f1, zostało rozłożonych i zawieszonych na cienkich drucikach tak jakby bolid “wybuchł". każdą część można obejrzeć z każdej storny, zobaczyć co i jak się z czym łączy. fajne.

wybuchowe laptopy

(wstęp: piszę tego posta, jak i większość innych, z della latitude d610. i mam nadzieję, że on mi nie wybuchnie).

dell ma ostatnio drobne problemy z bateriami w laptopach.

najpierw zapalił sie laptop na konferencji w japonii:

dell banger1.jpgdell banger2.jpg

potem podobny los spotkał innego lapa, tym razem w stanach:

burneddell.jpg

i teraz – kolejna maszynka, tym razem w singapurze:

470_dell1.jpg 470_dell3.jpg470_dell4.jpg470_dell5.jpg470_dell6.jpg470_dell7.jpg

zaczynam się poważnie obawiać swojego della. do domu chyba go nie będę zabierał.

choć trzeba sprawiedliwie dodać, że nie tylko dell ma takie problemy. gdzieś czytałem (nie pamiętam gdzie) o laptopie apple'a który spalił się wraz z dywanem na którym leżał. właściciele ocenili straty na $15000.

czy wasze leptopy też wydają się groźne?

standard iso dotyczący bezpieczeństwa komputerowego

dowiedziałem się właśnie, że iso opublikowało standard (iso27001) tyczący się bezpieczeństwa systemów informatycznych.

jest to o tyle istotne, że biorąc pod uwagę ostatnie wydarzenia na świecie (zgubione laptopy z danymi ludzi, wycieki danych) mogę sobie bezproblemowo wyobrazić jak duże firmy zaczną wdrażać ten standard i dodatkowo będą go wymagać od podwykonawców.

dokładny standard można przeczytać poprzez zakup ($107 lub 90 funtów) – nawet jeśli nie zamierzamy (nie chcemy, nie stać nas, nie widzimy potrzeby) faktycznie uzyskać certyfikatu zgodności – zawsze wiedza tam zawarta, “best practices" i międzynarodowe standardy zachowania będą bardzo przydatne.